Zrzut ekranu 390

 

Dzisiaj także na fb ukazala się informacja o aktualnej sytuacji mieszkańców Betlejem, a szczególnie chrześcijan. Oto ta notatka:

Rozdzierający serce krzyk z Betlejem

– Sytuacja jest straszna, wcale nie jest łatwo. Każdego dnia pojawiają się nowe wyzwania. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem, nigdy! To jest wojna, ale nie jak wojna – mówi Rony Tabash, chrześcijanin, którego rodzina mieszka od pokoleń w Betlejem, właściciel sklepu z pamiątkami na Placu Żłóbka. Jego marzeniem jest, by rodzinny biznes przejął w przyszłości syn Victor.

Jeszcze niedawno Rony miał nadzieję, że w końcu spłaci swoje długi i odbuduje się ekonomicznie po pandemii Covid-19, ale kolejny raz musi stawić czoła ponurej rzeczywistości. Brak pielgrzymów zrujnował wówczas lokalną gospodarkę, wpływając na wszystkie sektory, które opierają się na turystyce religijnej, od hoteli i restauracji po rzemiosło z drewna oliwnego i sprzedaż pamiątek. Tabash podkreśla znaczenie pielgrzymów dla społeczności chrześcijańskiej w Betlejem i zaznacza, że ich obecny brak kolejny raz pozostawił wiele rodzin „bez pracy i bez nadziei”. – Nie ma pielgrzymów; wszystko jest puste, nie ma nikogo. Mówią, że to potrwa do Wielkanocy – ubolewa.

RAKIETY NAD BETLEJEM

Właściciel sklepu z pamiątkami w rozmowie z PKWP dzieli się również obawami o bezpieczeństwo swojej rodziny i mieszkańców Betlejem. – W tych dniach na betlejemskim niebie pojawiają się rakiety. Dzieci są przerażone. Cały czas chcą być blisko swoich rodziców, mieć ich w zasięgu wzroku – mówi z przejęciem Rony Tabash.

Podkreśla również dodatkowe trudności odczuwane przez tych mieszkańców Zachodniego Brzegu, którzy z powodu pandemii Covid i długiej nieobecności pielgrzymów, znaleźli pracę w Jerozolimie. – Teraz punkty kontrolne są zamknięte, a pozwolenia na wjazd dla Palestyńczyków zostały zablokowane.

Rodzina Tabash

Apel o fundusz humanitarny https://oessh.pl/ EJSekretarz